Szarość za oknem
skłoniła mnie do sięgnięcia po telefon i obdzwonienia szkół rodzenia w Poznaniu
i najbliższej okolicy – tak w promieniu 25 km od miasta. No dobrze, nie tylko
szarość była źródłem tego pomysłu. U zarania stoi także wieść gminna głosząca, że
młodzi rodzice oczekujący narodzin dziecka podchodzą dość sceptycznie do
dobrodziejstw, jakie niesie ze sobą szkoła rodzenia. Wiele par, z którymi
rozmawiałam twierdziło, że kurs w szkole rodzenia tak na prawdę ich wiedzy na
temat porodu nie poszerzył. Nie zwiększyła się ich świadomość, umiejętności, a
to co działo się podczas porodu było zaskoczeniem. Krótko mówiąc, wszystko
poszło inaczej niż chcieli i planowali.
Złapałam
więc za telefon i popytałam o ceny, poruszane na zajęciach zagadnienia, osoby
prowadzące, liczbę godzin i inne przydatne wiadomości. Nie we wszystkich
szkołach przekazuje się dzwoniącym, czyli potencjalnym klientom, informacje o
planie zajęć. A przecież między innymi na tej podstawie podejmujemy (a na pewno
powinniśmy) decyzję o wyborze szkoły rodzenia.
Wszystkie
uzyskane informacje skrzętnie zanotowałam. Nad filiżanką kawy poddałam je
analizie. Doszłam do wniosku, że generalnie szkoły dzielą się na prowadzone
przez aktywne (związane z konkretną placówką) położne oraz osoby nie związane z
żadną z porodówek. Te pierwsze, zdecydowanie skupiają się na opisie przebiegu
porodu fizjologicznego oraz przygotowaniu rodziców do pielęgnacji niemowlęcia.
Drugi typ szkół zdaje się przyczyniać do powstania grupy tzw. trudnych
pacjentek / pacjentów ;)
A to poprzez działalność wywrotową
polegającą na uświadomieniu mamom i tatom, o przysługujących im w szpitalu
prawach. Na palcach jednej ręki można policzyć szkoły rodzenia informujące o
wynalazku, jakim jest dokument „Standardy postępowania oraz
procedury medyczne przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych z zakresu opieki
okołoporodowej sprawowanej nad kobietą w okresie fizjologicznej ciąży,
fizjologicznego porodu, połogu oraz opieki nad noworodkiem” (http://www.mz.gov.pl/wwwfiles/ma_struktura/docs/zal_opiek_24092010.pdf)
Gorąco polecam lekturę standardów.
Dowiecie się tu, o wszystkim co może okazać się pomocne podczas pobytu w
szpitalu przed, w trakcie i po porodzie. Znajdziecie tu także informacje o
wizytach położnej środowiskowej, listę badań, które należy wykonać w trakcie
trwania ciąży. Czytając ten dokument, na pewno zauważycie, jak wiele leży w
rękach rodzącej i osoby jej towarzyszącej. Warto, a nawet trzeba, sporządzić swój
własny plan porodu oraz opieki prenatalnej, które zostaną włączone do
dokumentacji medycznej. Często bowiem
niezadowolenie rodziców z przebiegu porodu czy niepochlebne opinie o
szpitalach, mają swoje źródło w braku znajomości praw pacjenta. Dajemy się
podporządkować, a później żałujemy, czujemy niesmak i rozczarowanie.
Do planu porodu możesz wpisać
właściwie wszystko: pozycję, którą chcesz przyjąć podczas danej fazy porodu,
sposoby łagodzenia bólu, brak zgody na dokarmianie czy podanie dziecku smoczka.
Personelowi może być to nie w
smak, ale MUSI to zaakceptować i
stosować się do Twoich reguł gry. Ważne jest, by plan miał formę pisemną –
tylko wówczas stanowi wiążący dokument.
Pamiętaj, że „Standardy...”
dotyczą JEDYNIE porodu fizjologicznego. Tak więc decydując się na podanie
jakiegokolwiek środka znieczulającego, godząc się na nacięcie krocza itp.
automatycznie Twój poród przestaje być fizjologiczny i standardy nie mają
zastosowania.
Warto zatem poświęcić trochę czasu
na wyszukanie szkoły rodzenia czy kursów bądź warsztatów, które przygotują Cię
i osobę Ci towarzyszącą do w pełni
świadomego porodu i rodzicielstwa. Kierujcie się nie tylko ceną, czy
nazwiskiem osoby prowadzącej, ale i treścią oraz rzetelnością przekazywanych
Wam informacji.
Miejcie oczy szeroko otwarte :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz